Eyelinery L'oreal - Perfect Slim oraz Black'n' Sculpt - Czy warto sobie nimi zawracać głowę?


Kupno idealnego eyelinera wydaje się być prostą sprawą,prawda?Czytamy blogi,śledzimy Wizaż.pl lub oglądamy recenzję na YT,wybór wydaje się być oczywisty i pozornie łatwy a oczekiwania zaspokojone w 100%.W głowie zaczyna rozbrzmiewać coraz to głośniejszy głos,który mówi "Skoro tylu osobom się sprawdził,z pewnością i ja będę zadowolona",chęć posiadania rośnie, aż wreszcie trafia do naszego koszyka i czujemy błogą ulgę,że wreszcie wydałyśmy grosz na coś wyjątkowego.A co jeśli początkowe mrzonki nie pokrywają się z rzeczywistością?Złość,rozczarowanie?.Dziś o moich dwóch eyelinerach o których ... a zresztą,zobaczcie sami.



W mojej kosmetyczce pojawiło się już kilka tego typu produktów, jak łatwo się domyślić żaden z nich nie spełnił moich oczekiwań, skoro piszę o kolejnych eyelinerach,

Czy to ja mam tylko takie wrażenie,że moje obie dłonie są lewe,skoro tyle razy trenowałam "jaskółki" a dalej są koślawe i nie symetryczne? A może lepiej zwalić całą winę na produkt?,to też jest jakieś wyjście:).

Podczas ostatnich promocji na -49% do mojego koszyka trafiły dwa eyelinery L'oreal,jeden z nich był totalnym spontanem,drugi polecanym przez większość na blogach czy YT.

Zacznijmy może od bardziej opornego kosmetyku z którym wiązałam ogromne nadzieje, czyli Super Liner - Perfect Slim w kolorze Brown.O tak,efekt Slim jest tu wręcz idealny!.Pisak mega precyzyjny i cieniutki,kolor również piękny - ciemna czekoladka,idealny na co dzień.Więc do czego Ty się dziś dziewczyno przyczepisz?A przyczepię się do trwałości i żywotności kosmetyku:).

Trwałość w tym przypadku jest słabiutka.Wystarczy lekkie przetarcie palcem powieki i kosmetyk znika, trochę słabo,prawda?.Skoro za kosmetyk w regularnej cenie trzeba zapłacić 37zł.

Żywotność a raczej czas jego użytkowania, zabił mnie totalnie.Za każdym razem odkładałam go do góry nogami tak aby był non stop mokry.Po około 10 narysowanych kreskach pisaczek zaczął tracić kolor i przerywać,co mnie strasznie zdziwiło.Na tylko tyle Cię stać - pomyślałam.Niestety to były jego końcowe podrygi żywotności.

Moja frustracja sięgnęła zenitu!.Nigdy więcej pisaków w takiej formie!!.


Drugim bardziej spontanicznym wyborem,był eyeliner z kuleczką na czubeczku w kolorze Extra Black,widniejący pod nazwą Super Liner - Black'n' Sculpt.Z pewnością nie da się nim narysować pięknego ogonka jednak sprawdza się świetnie jako kosmetyk nałożony na linię rzęs i delikatnie roztarty.Bardzo głęboka i intensywna czerń,która jakoś bardzo szybko nie znika z danego obszary a bardzo dzielnie się trzyma.Nie jest to oczywiście kosmetyk Must Have jednak w moim przypadku sprawdza się bardzo fajnie i w porównaniu do poprzednika służy mi po dzień dzisiejszy.



Mam nadzieję,że jakoś dotrwaliście do końca:).Podsumowując,oba produkty nie są jakieś wybitne i szczególnie warte uwagi,więc nie warto sobie nimi zaprzątać głowy i lepiej ominąć.

Ostatni tego typu produkt,który mam zamiar kupić jest eyeliner Golden Rose w kałamarzu ,może miałyście z nimi styczność?Dajcie znać:)

Poza tym nie wiem czy już wiecie ale od 30.09 kolejna dawka - 49% w Rossmannie:).Kto się cieszy?A kto czuje pustkę w portfelu? 

22 komentarze:

  1. "Nigdy więcej pisaków w takiej formie" chyba powinno być: nigdy więcej eyelinerów w formie pisaka ;) Miałam kiedyś dobry pisakowy eyeliner z Essence :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety nie przepadam za taką formą eyelinera.
    Miałam kiedyś jeden pisak i zanim dochodziłam do połowy powieki to już mi zasychał i dalej nie chciał malować.:/ wrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd ja to znam!.Porażka jakaś z tymi eyelinerami w formie pisaka.

      Usuń
  3. Nigdy jakoś nie zastanawiałam się nad formą eyelinera, zawsze brałam pierwszy lepszy :D I żaden mi jakoś bardzo nie przeszkadzał, ale generalnie rzadko używam bo nie umiem robić ładnych jaskółek. Używam tylko jak najdzie mnie ochota, ale liczę się z tym, że będę mazać :P Ale takiego z kuleczką na końcu to nigdy nie widziałam, nie wiedziałam nawet, że takie są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo z mazaniem:)jak już makijaż jest w miarę ok to kusi mnie aby dodać kreskę i tutaj schody się zaczynają i stres:)

      Usuń
  4. O Perfect Slim czytałam i słyszałam raczej dobre opinie i na zbliżającej się promocji w Rossmannie mam go sobie zamiar w końcu sprawić. Szkoda, że u Ciebie się nie sprawdził. Może trafił Ci się jakiś felerny egzemplarz i stąd ta krótka żywotność? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe, jednak jakby nie patrzeć nie kupię ich więcej:)pierwszy zawód zawsze się pamięta:)

      Usuń
  5. jakoś niespecjalnie mnie przekonują...

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie sprawdza się jedynie eyeliner w żelu, ewentualnie - w kredce, gdy chcę grubą, ale "rozmazana" kreskę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba jednak zostanę przy cieniach i pędzelku.Taka ekonomiczna wersja:)

      Usuń
  7. Nie używałam i raczej się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja z zasady nie radzę sobie z takimi linerami i wybieram wersję żelową i skośny pędzelek. Taki zestaw gwarantuje mi świetną kreskę za każdym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Kochana mi nawet żelową wersją nie wychodzi tak jak bym tego chciała:).Chyba jednak w tej kwestii,że mam dwie lewe ręce się potwierdza:)

      Usuń
  9. wolę eyelinery z pędzelkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kupiłam jakiś czas temu podobny pisak z Kobo i jeszcze ani razu po niego nie sięgnęłam. Mam ochotę spróbować ale zawsze mam albo opory albo zwyczajnie mi się śpieszy i nie mam ochoty ryzykować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj znać w takim razie jak Kobo się spisuje bo jestem bardzo ciekawa:)

      Usuń
  11. Ja się chyba nigdy nie przekonam do pisaków, zawsze sobie robie nimi krzywdę, zdecydowanie wole żelowe, które trwałość w dodatku mają genialną :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam Perfect Slim i go lubię. Zastanawiam się po co ten drugi ma tę kuleczkę na końcu ??? Dziwne jak dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń

Hej! Miło mi,że tutaj jesteś:) mam nadzieję,że zobaczymy się jeszcze nie raz, buziaki Agnieszka :).